SCENA RODE

pisarz i aktor

książki i spektakle teatralne

Mariusz Marczyk
Dziadek — carski oficer

Recenzja

Między młodszymi a dawnymi laty…


Mariusz Marczyk dał się poznać jako poeta, aktor, reżyser, a teraz występuje w nowej roli jako powieściopisarz. „Dziadek carski oficer” to książka, którą trudno w sposób jednoznaczny określić, zaklasyfikować. Niepoprawna politycznie, plastycznie opowiedziana, starannie skomponowana. Opowiadana przez Marczyka historia pełna jest tajemnic, kryminalno – erotycznych asocjacji, zaskakujących zwrotów akcji, przedziwnych sprzężeń emocjonalnych, dziejących się hic et nunc oraz w odległej przeszłości. Głównym depozytariuszem tej przeszłości jest — tytułowy bohater — dziadek, rzecznik porozumienia polsko-rosyjskiego, wielki arystokrata ducha, strażnik rodowych pamiątek.

„Mój dziadek, cudowny dziwak z carskiej Rosji, budowniczy kolei wschodnio-chińskiej, dziadek żołnierz 27 dywizji wołyńskiej AK, dziadek z wojny polsko-bolszewickiej, dziadek z białej armii generała Denikina — mój dziadek — nienawidził Piłsudskiego”. — Tak przedstawia starego Rajkina Patryk, wnuk. Starzec rzeczywiście nie darzył Marszałka sympatią i wielokrotnie dawał temu wyraz. Nazywał go bezbożnikiem i tchórzem, człowiekiem pozbawionym zasad moralnych, zwyczajnie „kopniętym”, po ojcu, który cały majątek przehandlował Żydom. Ten człowiek, jak z oburzeniem rzecze stuczteroletni starzec, nie ukończył nawet żadnej szkoły wojskowej. Niesłusznie historia mówi o nim jako o zwycięzcy wojny polsko-bolszewickiej. Ale, stwierdza: „Świata nie zmienisz. Nikogo nie nawrócisz. Legenda jest legendą, a Piłsudski przez następne tysiąc lat spoczywać będzie na Wawelu (…). Mam świadomość, że dziś już nikt tego sfabrykowanego mitu nie zmieni.”

Za sprawą pamiętników dziadka dowiadujemy się, że był on synem kapitana broniącego mandżurskiego odcinka kolei transsyberyjskiej, wychowywał się w atmosferze spokoju, gdy „nikt nie przeczuwał rychłego nadejścia bolszewickiej zarazy”. Dziadek redagował „Biuletyn Znikąd” przez wiele lat istnienia czerwonej dżumy, który był według niego istotnym wkładem w obalenie komunizmu. Mężczyzna ma niezwykle przenikliwy umysł, krytycznie przygląda się nie tylko dawności, ale surowo i trzeźwo ocenia teraźniejszość. Wie, że tym, co zagraża cywilizacji, są dążenia nacjonalistyczne, chęć dominacji, egoizm, megalomania narodowa. Stary Rajkin to jedna z najciekawszych postaci w powieści — charyzmatyczny, bogaty w doświadczenie, przy tym wielki erudyta.

Powieść ukazuje tygiel pogranicznej mozaiki polsko-rosyjsko-żydowskiej, w którym rozgrywają się dramaty rodzinne, koszmar holocaustu, sybirska jeremiada. Równolegle toczą się intrygujące krośnieńskie perypetie. Historia długiego trwania łączy się z historią krótkiego bycia, funkcjonującego na obrzeżach ważnej dziejowości. Polityczne konteksty współistnieją z małomiasteczkową duszną atmosferą prowincji.

Łącznikiem powieściowych bohaterów, zdarzeń jest Patryk Rajkin, czterdziestosześcioletni nauczyciel Aureliusza, krośnieńskiego elitarnego liceum, brzydzący się „perfekcją, tym germańskim bożkiem pracy i dyscypliny”. Preferuje niedoskonałość, skłania się ku zwyczajności, daje sobie prawo do grzechu, błądzenia. W Krośnie –— miejscu rozgrywającej się akcji — jest przybłędą, kloszardem, kimś obcym, kimś, kto z niechęcią, abominacją przygląda się pseudointeligenckości. Polska inteligencja budzi w bohaterze uczucia litości. Bohater ocenia ją jako zalęknioną, na próżno starającą się ukryć swoją zaściankowość, z zawstydzeniem ustawiającą się przy stoisku z tanim salcesonem, pasztetową, margaryną, chlebem — „demokratycznym przydziałem żywności”. Patryk jest spadkobiercą komunistycznej przeszłości, jej bylejakości, ale tamte czasy pozostają mimo wszystko ciepłą reminiscencją: „Dobrze wspominam lata mojego dzieciństwa i młodości — mówi — lata totalitaryzmu, kiedy ludzie cierpieli i umierali za wolność, a ja miałem poczucie bezpieczeństwa, jasno wytyczone cele, uczyłem się i wiedziałem, że kiedyś będę pracował”.

Galeria postaci pojawiająca się na kartach tej powieści zaskakuje różnorodnością. Bohaterowie indywidualizowani poprzez język, życiowe zawirowania, obdarzeni są czułą pisarską uwagą i skupieniem.

Przejmują dzieje Żyda Izaaka Luftglasa, ukrywającego się w czasie wojny w ziemiance. Porywa historia jego miłości do Kasi, dwa lata starszej od dwunastoletniego wówczas Izaaka. Plączą się losy Zdzicha, sensacyjne matactwa podstępnego Anioła, dramatyczny kalejdoskop oprawcy Piotra Kuźmicza Diegtiatriewa, Szewariewa, byłego porucznika SB kochającego Pelagię, moskiewskiego urzędnika Miniera Izrailewicza Gubelmana, poddanego fatalnemu zauroczeniu ucznia Kolankiewcza, wzrusza dola Kasieńki, czyli Jekateriny Aleksandrowny Rajkiny, matki dziadka. To od niej, niezwykłej kobiety, siostry miłosierdzia w czasie wojny turecko-rosyjskiej, zaczyna się przygoda złotego zegarka na łańcuszku, który otrzymała od generała Gurko za ocalenie mu życia.

Jest w jakimś stopniu powieść Marczyka książką o szkole, polskiej oświacie, która według opinii Patryka staje się „już demokratyczna i zreformowana, ale jeszcze niedoceniana, bo niedofinansowana”. Marczyk wyśmiewa płytkie pedagogizowanie, fałszywą chęć bycia liberalnym, nowoczesnym nauczycielem. Za dydaktycznym postulatem, by nauczyć jednostkę prawidłowo uczestniczyć w życiu społecznym, stoi kłamstwo, tandetna demagogia, sprytna manipulacja. Pragnienie egalitaryzmu, politycznej poprawności nazbyt oczywiście kojarzy się z marksistowskim programem. Ironizując bohater stwierdza: „Młodzież skupia się na przetrwaniu sytuacji opresyjnej, jaką jest dla niej przebywanie w Aureliuszu”. Zuniformizowany edukacyjny kołchoz, „upiorna kostnica”, jak sarkastycznie mówi bohater, niszczy wolność, zabija osobowość, ugniata sztampę i automatyzm. Kpina z edukacji rodem z Gombrowicza wskazuje na fałsz szkoły, dającej wychowankom pozory wolności, atrapę suwerenności. „Deklarowane przez nas wartości — konstatuje bohater — są poza nami. Coś gramy, udajemy, uczniowie to widzą i oceniają. Są inteligentni, więc nie mają żadnych kłopotów w opanowaniu zasad tej gry. (…) Mówimy o wolności, ale tak naprawdę nie wiemy, o czym mówimy. Nowy demokratyczny król jest nagi albo pusty, co zresztą na jedno wychodzi. Demokracja robi wszystko, by nastąpiła masowa ucieczka od wolności, ponieważ zbliża do prawdy, a prawda pozwala zbliżyć się do wolności. To są już te obszary, gdzie człowiek potrafi samodzielnie myśleć, a tego nie chce żadna władza. Pracuj i konsumuj jak najwięcej, i żyj w przekonaniu, że jesteś wolnym człowiekiem. My mamy w swoim ręku media i zrobimy wszystko, byś uwierzył w swoją wolność i żył szczęśliwie.”

Temat wolności, rozwijany przez autora, rozumiany jest głównie w sensie teologicznym, egzystencjalnym i psychicznym. Rzeczywista wolność to taka, która rodzi dobro, nie ma nic wspólnego z anarchią, degradującą jednostkę. Wolność jest źródłem cierpienia, tragedii, bo na drogach wolności także błądzimy, krzywdzimy innych, dokonujemy złych wyborów. Konsekwencją jest trwoga, wyrzuty sumienia, zachwianie równowagi psychomentalnej, naruszenie „zmysłu moralnego”, doznanie wewnętrznej pustki. Nie bez przyczyny Marczyk przywołuje nazwisko Bierdiajewa i powieść „Bracia Karamazow” Dostojewskiego. Na ile ważny jest autorytet Boga? Czy powstrzymywanie się od złych czynów tylko ze względu na istnienie bożej kary jest sensowną moralnością? Pobrzmiewają echa Kantowskiej etyki, potrzeby obiektywnego zobaczenia siebie, swoich czynów, konieczności imperatywu samowiedzy etycznej.

To książka o emocjach, o smutku, który dopada, o chandrze, niepozwalającej wyrwać się z okopów beznadziei, o tym, że trzeba się śpieszyć, bo na pewne sprawy może być za późno. O tym, że nosimy w sobie niespełnienie życiowe i lęk przed śmiercią, że nie wolno pielęgnować złości, gniewu, nie można się przyzwyczajać do zła, niesprawiedliwości. Powieść Marczyka dotyka współczesności, charakteru władzy w Polsce, ale także władzy w ogóle, rządów psychopatycznych, które doprowadzają do tragedii, do upodlenia człowieka, relatywizmu aksjologicznego, wplątania w matnię nihilizmu.

Autor stosuje rozmaite perspektywy narracyjne i formy gatunkowe. Znajdziemy, więc np. pamiętnik czy list, generujące narrację personalną. Narracja auktorialna dotyczy także opowieści Patryka, czy Izaaka. Zetknięcie się z różnymi punktami widzenia umożliwia nam zachowanie dystansu do prezentowanych wydarzeń. Dyferencjalne spojrzenia nie tylko uatrakcyjniają proces lektury, ale pozwalają zobaczyć, jak złożone może być rozumienie rzeczywistości. Sposoby stylistycznego wiązania mowy, wskazują na odmienność przedstawianych ludzkich charakterów, typów. Sięganie po heterogeniczne układy fabularne podkreśla ostrożność, z jaką autor stara się eksplikować otoczenie, pokorę, która potrzebna jest w jego ocenie. Nie znajdziemy tu zresztą ostatecznych prognoz, kategorycznych rozwiązań. Autor co najwyżej wyraża swój niepokój, zatroskanie o świat, w którym łatwo o pogardę prymarnych wartości humanistycznych.

Podstawową strategią twórczą jest przywoływanie z czasów minionych wydarzeń ważnych, bolesnych, wzruszających, które wraz ze współczesnymi realiami aranżują interesujący materiał literacki. Zasadniczą siłą sprawczą tej powieści jest pamięć, podkreślająca ludzkie zanurzenie w czasie i jego kruchą strukturę. Symetria dwu światów za sprawą kreacji i kreatywności bohaterów przesuwa się w stronę przeszłości, która pozostaje wciąż niepokojąca i frapująca.

Proza Marczyka pełna jest emocji, czasem wręcz kipi nagromadzoną złością, gniewem, bezradnością. Konfiguracja powieści wiedzie do zaskakujących rozstrzygnięć powieściowych intryg, ale najmocniej chyba zapadają słowa dziadka z jego ostatniego listu do wnuka. To spokojne rozliczenie się z życiem, zrozumienie jego sensu poprzez akceptację śmierci. To rodzaj konfesji, że warto kierować się miłością i trzeba usilnie prosić o łaskę miłości. Stary Rajkin głosi, że człowiek jest przedziwnym stworzeniem, utyskującym nad złem, które sam czyni. Mówi o sile wiary, bo ta ocala, krzepi w zwątpieniu, otwiera nowe możliwości, gdy wydaje się, iż wszystko stracone. I przekonuje, że lęk jest autodestrukcyjny, obezwładnia, jest sprzymierzeńcem zła.

Dotykając tragicznych faktów historii, utwór Marczyka wpisuje się w tradycję literatury wspomnieniowej, o charakterze „archiwistyczno-peregrynacyjnym”. Przy tym opisywane wydarzenia umieszczone są w konkretnej topografii — krośnieńskie realia są rozpoznawalne, a przy tym frapujące. Razem z narratorem wędrujemy po znanych, a jakby nowych jednak ulicach, zakamarkach, które kryje miasto…


Barbara SOKOŁOWSKA, Pismo Literacko-Artystyczne Fraza, 1 (58) 2008


• Mariusz Marczyk, Dziadek carski oficer, Towarzystwo Słowaków w Polsce, Kraków 2007