Książka jest próbą nakreślenia portretu nieśmiałego mężczyzny. Ale nie tylko. Pojawienie się w jego życiu kobiet jest początkiem kreślenia głębszego planu powieści. Zabawy z rzeczywistością, która przemawia do Edmunda albo słowami przywódczyni ruchu „Animy” Matyldy, albo marzeniami sennymi, z których wyłania się pełna absurdów polska rzeczywistość. Autor wkracza w świat żywiołu, który jest mu bliski, który pozwala dać upust emocjom i kontestować prawdę, która okazuje się fałszem, mądrość, która jest interesem, politykę jako prywatę, religię wyzbytą miłości. Ten groźny wymiar rzeczywistości Marczyk neutralizuje humorem. Sięga po śmiech, absurd, groteskę zyskując konieczny dystans i komfort nieokazywania politycznych sympatii. Tropi zadomowiony w rzeczywistości fałsz. Na koniec kreuje utopię Polski od niego uwolnioną. Uśmiecha się do czytelnika, raz po raz „robi oko”, puszcza wodze wyobraźni. Stara się nikogo nie skrzywdzić, przekonany, że i tak „Bóg wszystkich kocha”. Jeżeli do sporej dawki humoru dodamy lekki styl i wartki nurt erotycznych fantazji nieśmiałego mężczyzny, lektura książki Marczyka może okazać się czytelniczą przygodą godną polecenia.
Barbara SOKOŁOWSKA